24 godziny.
Hej Wszystkim!
Jak się macie?
Pierwsze dni kwietnia były bardzo szalone i dużo się działo. Począwszy od dnia otwartego w mojej szkole, masie kartkówek i sprawdzianów, przez konferencje prasową z Buzkiem w mojej szkle i seminarium o maturze, a skończywszy na przyjeździe Kamili na Śląsk.
Ale teraz chciałam dokładniej opowiedzieć o cudownym weekendzie z 3 najbardziej kopniętymi dziewczynami ze śląska i jedną z Łodzi. :)
Wszystko zaczęło się 13 lutego kiedy Kaa. do mnie napisała, że będzie w Katowicach i czy się spotkamy. Po wielu rozmowach które trwały prawie dwa miesiące ustaliłyśmy, że nasze spotkanie blogaczy odbędzie się w... moim domu i potrwa niemalże 24 godziny. Niezłe wyzwanie dla moich rodziców, ale daliśmy radę i nikt nie ucierpiał :)
W sobotę razem z Izą na godzinę 15 pojechałyśmy do Katowic odebrać Kamilę z dworca gdzie czekała już na nas z Anią, potem razem czekałyśmy na Klaudię i w chwili kiedy byłyśmy w komplecie na naszych twarzach zagościły szerokie uśmiechu i nie schodziły przez bardzo, bardzo długo. Podróż z Katowic do Jaworzna wcale krótka nie jest, ale minęłam nam szybko. Już w Jaworznie, w oczekiwaniu na autobus wybrałyśmy się do sklepów na skromne zakupy na nadchodzący wieczór.
W autobusie zaczęła się walka o miejsca, głupawka, i selfie, a temu wszystkiemu towarzyszył dźwięk obijających się o siebie butelek, szelesty foliowych torebek i wybuchy śmiechu.
Z godziny na godzinę czułyśmy się w swoim towarzystwie coraz lepiej, tematów do rozmów nam nie brakowało, osób do obgadywania też nie.
Słodycze, przekąski, wino, pizza, plotki, więcej słodyczy, zdjęcia, więcej pizzy (w sumie 5), głupie filmiki, jeszcze więcej słodyczy, jeszcze więcej śmiechu i tak przez niemalże dwa dni.
Koło godziny pierwszej pokonane przez pizze mojej mamy nie mogłyśmy się ruszyć i chyba wtedy niektóre z nas zaczęły powoli padać. Chyba ze zmęczenia i przejedzenia dostałyśmy jeszcze większej głupawki niż wcześniej i zalałyśmy naszą grupę na facebooku zdjęciami pozdrawiając się wzajemnie (pozdrawiam BKWA które dzielnie to znosiło). Do spania zbierałyśmy się ze dwie godziny - Kamila z Klaudią u mnie w pokoju, ja z Izą i Anią dwa piętra niżej przed kominkiem. Nawet ta 'odległość' nie przeszkodziła nam w dalszym spamowaniu zdjęciami i życzeniu sobie dobrej nocy.
Kilka godzin wystarczyło nam na zresetowanie się i pomimo wielu zarzekań wszystkie rzuciłyśmy się na jedzenie. Niedzielny poranek upłynął nam dość szybko przy herbacie i resztce słodyczy. Po 12 pożegnałam się na przystanku z dziewczynami i resztę dnia spędziłam umierając na kanapie.
To był zdecydowanie najlepszy weekend, dzięki dziewczyny! Mam nadzieję, że będzie takich więcej :)
Szkoda tylko, że nie mogłyśmy być w pełnym składzie śląskich blogaczy, ponieważ nasza Besia wyjechała i szkoda, że Karina też nie mogła z nami być (tylko przez telefon, ale dobre i to!), ale wierzę, że to sobie odbijemy w czerwcu kiedy wszystkie pojedziemy właśnie do Kariny!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ |
Miłego weekendy!
Buziaki,
M.