Ten o 'one day trip'. Gdańsk i Sopot.
Tak jak już wspominałam w poprzednim poście, małe, nadmorskie miasteczka zimą wyglądają na opuszczone. Większość lokali była zamknięta na cztery spusty, dlatego nie zostaliśmy długo we Władysławowie. Po krótki spacerze udaliśmy się na stację i wróciliśmy do Gdańska.
Gdańsk jest piękny. Nie przypominam sobie, żebym miała okazje wcześniej zwiedzić to miasto, dlatego podwójnie się cieszę, że tyle udało nam się zobaczyć tego jednego dnia.
To miasto ma swój niepowtarzalny urok. Patrząc na szczyty kamienic można zobaczyć cały przekrój architektonicznych stylów - od gotyku, przez renesans, barok, aż po oszczędne w detalu szczyty kamienic klasycystycznych. Co ciekawe style przeplatają się ze sobą - obok szczytu klasycystycznego zobaczymy barokowy, a dalej gotycki i tak na przemian. Podążanie wzrokiem za kolejnymi zwieńczeniami fasad to dość ciekawa lekcja historia architektury.
Spacerując uliczkami co rusz za rogiem trafiała się jakaś mała, urocza uliczka, czy ciekawy zaułek i tak zaglądając to tu, to tam, trafiliśmy do 'Pyra Bar'. Jak bardzo za ziemniakami nie przepadam, tak zapiekanka z ziemniaków czy pasztet podbiły moje podniebienie!
Oprócz miejsca na obiad trafiliśmy na 'szafę gdańska', jest to pewnie dość często odwiedzane przez turystów miejsce, ale jak dla mnie miało niesamowity klimat! Mały sklepik z pamiątkami
i innymi pierdółkami, które wyglądały jakby dopiero co były znalezione na starym okręcie.
i innymi pierdółkami, które wyglądały jakby dopiero co były znalezione na starym okręcie.
Będąc w innych miastach bardzo lubię szukać ciekawostek na temat najczęściej uczęszczanych miejsc, pomników czy charakterystycznych obiektów. Wśród Kaszubów gdański Neptun nazywany jest Krësztofem. Zgodnie z legendą każdy, kto przyjedzie do miasta po raz pierwszy, musi pocałować rzeźbę poniżej pleców (kusznąc Krësztofa w rzëc).
I tak resztę dnia spędziliśmy w Gdańsku spacerując uliczkami, oglądając piękne kamienice, żurawia i zachód słońca nad Motławą. Wieczorem pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Sopotu pospacerować po molo, zjeść coś i koło 24 wróciliśmy do Gdańska, żeby stamtąd już wrócić do Katowic.
Cieszę się bardzo, że miałam okazję pojechać zimą nad morze i pospacerować wśród tylu ładnych zakątków. Mam nadzieję, że będę miała okazję pojechać tam jeszcze latem, bo na mojej liście jest jeszcze parę ciekawych plaż i atrakcji takich jak np marsz śledzie.
Buziaki,
M.
Piękne ujęcia ;-) Lubię oglądać takie zdjęcia, idealnie pokazują magię miejsc ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Wstyd się przyznać, ale nie byłam jeszcze ani w Gdańsku ani w Sopocie. Muszę w te wakacje nadrobić :)
OdpowiedzUsuń