Pamiętacie post w którym pokazywałam kartkę urodzinową z motylkiem i marudziłam
o organizacji pracy? Album który dzisiaj chce Wam pokazać, to idealny przykład tego, jak źle sobie ten czas organizuję. Nie jest to co prawda to zamówienie o którym tam wspomniałam, ale
z tym zamówieniem nie postąpiłam lepiej. Chyba słabo uczę się na błędach jeśli chodzi o albumy...
o organizacji pracy? Album który dzisiaj chce Wam pokazać, to idealny przykład tego, jak źle sobie ten czas organizuję. Nie jest to co prawda to zamówienie o którym tam wspomniałam, ale
z tym zamówieniem nie postąpiłam lepiej. Chyba słabo uczę się na błędach jeśli chodzi o albumy...
To zamówienie obejmowało dwa albumy - nieco większe i nieco grubsze od tych które zrobiłam do tej pory, jeden dla rodziców na rocznicę ślubu - elegancki i kolorowy, a drugi dla dziewczynki
i jej mamy - wesoły i również kolorowy.
i jej mamy - wesoły i również kolorowy.
Zamawiająca dała mi pełne pole do popisu, zarówno jeśli chodzi o wybór wzoru na okładkę, jak i kolorystyki, ale zasugerowała tylko, że bardzo lubi ważki. Od razu na myśl przyszły mi dwie serwetki które mogłabym wykorzystać do albumów - drobne ważki i sowa z pepitką. Sowę zostawiam sobie na następny post, a dzisiaj zapraszam Was na Chabrowe ważki.
Na początku miałam nie mały problem z tymi ważkami, ponieważ nic mi do niech nie pasowało. Będąc w domu na pierwszy weekend majowy, znalazłam w zbiorach mamy piękną serwetkę
w kwiaty, która delikatnie połyskiwała, zabrałam ją więc do Lublina i zaczęłam dopasowywać do siebie obie serwetki. Kwiaty oprócz tego, że się świeciły, miały delikatnie błękitne wykończenie. Spędziłam sporo czasu zastanawiając się co mi nie pasuje w tej okładce, aż w końcu wpadłam na pomysł, żeby dodać ważkom kilka niebieskich elementów. Nijak nie mogłam dobrać koloru farby, więc wszystko przemalowałam na chabrowy i na koniec użyłam mojego ulubionego srebrnego cienia do powiek maybelline color tattoo, który idealnie sprawdza się kiedy chce, żeby coś pięknie błyszczało (kiedyś wreszcie sprawie sobie pudry do embossingu i przestanę używać cieni do powiek...). Na koniec metalowe wykończenia rogów, sznureczek o który prosiła mnie zamawiająca i okładka gotowa!
w kwiaty, która delikatnie połyskiwała, zabrałam ją więc do Lublina i zaczęłam dopasowywać do siebie obie serwetki. Kwiaty oprócz tego, że się świeciły, miały delikatnie błękitne wykończenie. Spędziłam sporo czasu zastanawiając się co mi nie pasuje w tej okładce, aż w końcu wpadłam na pomysł, żeby dodać ważkom kilka niebieskich elementów. Nijak nie mogłam dobrać koloru farby, więc wszystko przemalowałam na chabrowy i na koniec użyłam mojego ulubionego srebrnego cienia do powiek maybelline color tattoo, który idealnie sprawdza się kiedy chce, żeby coś pięknie błyszczało (kiedyś wreszcie sprawie sobie pudry do embossingu i przestanę używać cieni do powiek...). Na koniec metalowe wykończenia rogów, sznureczek o który prosiła mnie zamawiająca i okładka gotowa!
W środku miało być kolorowo, ale chciałam, żeby wszystko pasowało do okładki, dlatego poszłam w odcienie niebieskiego, turkusu, szarości i ecru, a jako dopełnienia wszystkiego użyłam pięknego, kolorowego papieru w motyle - to właśnie dzięki niemu zakochałam się w tym motywie, a ta praca zapoczątkowała moją miłość do nich. Oprócz kolorowego papieru strony zdobiły taśmy washi, półperełki i małe serduszka, a także każdą kartę w albumie przycięłam koronkowym dziurkaczem.
Buziaki,
M.
śliczny, też lubię ważki :D i te koronki ♥
OdpowiedzUsuńPrzepięknie wygląda ten album! :)
OdpowiedzUsuń