Pages

  • Strona główna
  • O mnie
  • Kontakt
Martosława

Witaj!

Witaj!
Marta, stawiająca swoje pierwsze kroki w dorosłości studentka architektury krajobrazu w Lublinie. Pochodzi ze śląska, a dokładniej z Jaworzna. Urodzona 19 października 1996 r. Uwielbia podróżować, czytać książki, fotografować, i namiętnie oglądać seriale. W życiu codziennym towarzyszy jej muzyka, wyobraźnia i kapryśna kotka imieniem Kluska. W czasie wolnym tworzy listy, albumy, czy inne handmadowo - scrapbookingowe stwory. Uważa, że jedyne co nas ogranicza to nasza wyobraźnia, a pojęcie 'beztalencia' praktycznie nie istnieje. Na swoim blogu pisze o sobie i o wszystkim co ją cieszy. Pokazuje swoje życie, inspiracje, hobby, twórczość. Ma nadzieję, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i nie uśnie po pierwszej linijce tekstu ;)

Obserwatorzy

Home Archive for lipca 2016

Ten o Wolverhampotn.


Małe domki z czerwonej cegły, wielkie parki, czerwone, piętrowe autobusy, lewostronny ruch i urocze, małe sklepiki z kwiatami przed drzwiami - Anglia, Wolverhampton. 

Jadąc pociągiem z lotniska w oknie migały mi uliczki z jednakowymi domkami, z małą kołatką u góry i dziurą na listy na dole. Ulicami jeździły czerwone, piętrowe autobusy, a gdzieś pomiędzy pędzącymi autami przebiegali ludzie. 

Idąc z Zuzią na pierwszy spacer do centrum miasta, zachwycił mnie stary klimat tego miasta i kanał wzdłuż którego szłyśmy. Małe barki przepływające przez śluzę i stado kaczek, łabędzi i mew, małe mostki, zarośnięte mury i kwitnące krzewy. 


Jest to jeden z nielicznych wyjazdów na którym nie mam ochoty sięgać po aparat, wychodząc z domu łapie za okulary, małą torebkę i moje niezastąpione obiektywy do telefonu. Wole wszystko obserwować osobiście, a nie
z perspektywy obiektywu. 

Wszędzie kryją się ciekawe zakamarki w które można wejść i znajdzie się miejsce zupełnie odczepione od rzeczywistości.







Nie mogę się już doczekać kolejnych spacerów, wyjazdów i odkrywania zakamarków. Zdjęć, wspomnień i nowych miejsc.
Buziaki,
M.

Ten o kartce ślubnej.


Jeszcze przed wyjazdem zostałam poproszona o zrobienie kartki na ślub. Padło tu na urocze wieszaki
z wycinanki z napisem 'mąż' i 'żona', kwiaty i motylki. Trochę tiulu, koronki i delikatny papier w tle
i kartka gotowa.




Kartka bierze udział w wyzwaniu paperconcept
Materiały ze sklepu: szary i czarny papier, dziurkacz do kwiatuszków, różowy tiul, papier w motylki, papier hello love - smitten.

Buziaki,
M.

Ten o marzeniach.

'Things to do befor you die' - czyli rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Każdy z nas na pewno ma taką listę, w mniejszym lub większy stopniu wykonalną. Nie brakuje tam takich pozycji jak np: skok ze spadochronu, lot balonem, czy zjedzenie czegoś ekstremalnego, ale są tam też bardziej banalne rzeczy jak selfie na statule wolności, przejazd czerwonym autobusem, czy wejście schodami na sam szczyt wieży Eiffela. 

Ja też mam taką listę i zamierzam zrealizować
z niej każdy punkt. Oczywiście są na niej między innymi wymienione wyżej rzeczy, ale stanowią one zaledwie niewielki ułamek tego co mi się marzy zrobić zanim umrę. 

Dzięki upartości pewnej bliskiej mi osóbki,
a także dzięki moim rodzicom, jeden z punktów jest właśnie w trakcie realizacji. W styczniu, podczas sesji, tuż przed wejściem na egzamin ustny, dostałam telefon od mojej mamy, że kupiła mi bilety do Anglii, do Zuzi. Wiedziałam, że polecę do niej w tegoroczne wakacje, ale zupełnie nie spodziewałam się, że spędzę tam znaczną ich część. Radość była potrójna - pierwszy w życiu lot samolotem, wakacje z Zuziakiem no i Anglia! Niecierpliwie odliczałam te 160 pare dni i tak oto zanim zdążyłam się obejrzeć czekałam na lotnisku na samolot. 

Chociaż tuż przed wylotem zaliczyłam dość bolesną wizytę u dentysty, samolot był opóźniony troszeczkę ponad godzinę, a przez około 30 minut po starcie męczyłam się
z okropnym bólem głowy spowodowanym zmianą ciśnienia, to śmiało mogę powiedzieć, że polubiłam latanie! Zakochałam się zarówno
w widokach jak i w tym dziwnym uczuciu
w żołądku jaki towarzyszył mi w chwili oderwania się samolotu od pasu startowego
i trzymał mnie aż do chwili, kiedy samolot nie wyrównał lotu. 

Jestem tu zaledwie od paru godzin, ale już wiem, że to będzie jeden z lepszych wyjazdów na jakich byłam do tej pory. Nie mogę się doczekać tego co będzie się działo podczas nadchodzących dni,
a także tego co Anglia ma do zaoferowaniu od turystycznej strony. 




Marzenia są po to, żeby je spełniać. 

Marzenia są po to, żeby je spełniać i nikt, ani nic nie powinno stanąć nam na drodze do ich realizacji. 

Marzenia są po to, żeby je spełniać i nikt nie powinien nas oceniać przez pryzmat własnych ograniczeń i słabości. Marzenia, nawet te najbardziej szalone, to nie "płaskie postrzeganie świata", to nasza odwaga i determinacja.

Nie bójmy się marzyć, nie bójmy się spełniać marzenia. 


Buziaki,
M!

Ten o kartce urodzinowej z motylem.

 Znacie to uczucie, kiedy musicie coś zrobić i macie na to kupę czasu, ale odkładacie to na ostatnią chwilę, a potem w pocie czoła pracujecie, żeby wszystko skończyć? 
 Ja znam i to doskonale. Kiedyś przyjaciółka powiedziała mi w żartach, że 'taki mam już tryb,
i chyba pod tą presją, prace wychodzą mi najlepiej' i wiecie co ? Bardzo podobał mi się ten argument i tymi właśnie słowami tłumaczyłam sobie każdą sytuację, kiedy miałam do oddania/ wysłania zamówienie i siedziałam na ostatnią chwilę do 3 - 4 rano, a czasami nawet i do 9 - 10, żeby wszystko dopieścić. 
 A tak naprawdę ? Tak naprawdę to zwykłe lenistwo, które próbuje wytłumaczyć sama przed sobą.

 Kiedy przeprowadziłam się do Lublina, zamieniłam mój przytulny pokoik, w którym mogłam bałaganić i świecić światło dokąd chciałam, na pokój ze współlokatorką, której tryb życia
i poranne zajęcia musiałam brać pod uwagę. Nie mogłam już sobie pozwolić na świecenie światła do 4 nad ranem i suszenia okładki suszarką, ponieważ zaledwie kilka kroków ode mnie spała moja współlokatorka. Pierwsze zamówienie jakie otrzymałam w Lublinie, jak to miałam
w zwyczaju odkładałam na ostatnią chwilę - a to zajęcia, a to projekt, a to spotkanie, a to coś,
i tak zanim się obejrzałam z kilku tygodni, zrobiło mi się raptem parę dni na wykonanie albumu. Wtedy zaniedbałam nie tylko termin oddania, ale także kilka rzeczy na uczelni, i dotarło do mnie, że tak się nie da. Przy kolejnym zamówieniu lepiej rozplanowałam czas i przerzuciłam się z godzin wieczornych/ nocnych na poranne i wiecie co ? W dzień tworzy się równie dobrze jak
i w nocy, a dodatkowymi plusami jest fakt, że mogę się kogoś poradzić (bo nie śpi), mogę używać suszarki i mogę sobie do woli hałasować i świecić światło, a po skończonej pracy światło jest jeszcze na tyle dobre, że mogę zrobić ładne zdjęcie na bloga. 
 A ile tak naprawdę wyciągnęłam wniosków z odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę? Momentami mam wrażenie, że niewiele, bo tak oto wróciłam z Lublina do domu i miałam cały tydzień, żeby zrobić kartkę urodzinową dla kuzynki, a jak to miałam i czasami jeszcze mam
w zwyczaju, kartkę skończyłam na godzinę przed wyjściem... Chociaż w tym wypadku chyba wyszło mi to na dobre, bo z kartki jestem naprawdę zadowolona! 




 Kartka miała być 'na szybko', miała być prosta, a jednocześnie miała przyciągnąć uwagę, i chyba mi się udało, bo jubilatka oglądała kartkę z szerokim uśmiechem na buzi. Chyba za bardzo upodobałam sobie motyle, bo każda praca jaka wyszła spod moich rąk w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, gdzieś tam ma upchniętego motylka, ale specjalnie mi to nie przeszkadza - motylki są delikatne, eleganckie i pasują wszędzie, a do tej kartki, ten motyl pasował mi idealnie. 
Co myślicie ? 

Buziaki,
M.

Środy wspomnień: ten o pierwszej wizycie w Lublinie.

Dawno nie było środy wspomnień. Dzisiaj będzie. 

Niejednokrotnie wracam myślami do ubiegłorocznych wakacji. Lubię te wakacje. Dużo się działo, dużo jeździłam, dużo czasu spędzałam ze znajomymi. 
Kolejnym miejscem jakie odwiedziłam w tamte wakacje był Lublin. Pojechałam tam głównie dlatego, że dostałam się na studia i musiałam wynająć sobie jakiś pokój. Przypadkiem udało nam się trafić na 6 edycję Carnavalu Sztukmistrzów, który odbywa się w Lublinie od 2008 roku. 
Podczas tego festiwalu prezentowane są współczesne widowiska kuglarskie i cyrkowe z kręgu nowego cyrku. Ulice miasta ożywają za sprawą ulicznych artystów, odbywają się liczne spektakle, przedstawienia teatralne i cyrkowe oraz warsztaty. Festiwal otwiera Wielka Parada. My niestety nie załapaliśmy się na wiele atrakcji, ponieważ byliśmy w Lublinie podczas dwóch ostatnich dni festiwalu, ale i tak udało nam się zobaczyć małe co nieco. 

 





Stety, albo i niestety pierwszego dnia  dużo czasu zajęło nam załatwianie spraw wynajmu i stare miasto zaczęliśmy zwiedzać wczesnym wieczorem kiedy to zaczęło się już robić ciemno, do tego było pochmurno. Nie ubolewam bardzo nad nocnymi zdjęciami rynku - był on pięknie oświetlony i wszędzie grała muzyka, jedyny minusem był właśnie deszcz który uniemożliwił nam spacer do późna. 




Następnego dnia pogoda się nieco poprawiła, co pozwoliło nam na spacer po Krakowskim przedmieściu. Przy okazji trafiliśmy też na targ staroci na placu Wolności. Niestety nie mogliśmy spędzić całego dnia w Lublinie, ale nic straconego, miałam tam przecież zamieszkać od października! 

I na koniec krótki filmik jaki udało mi się nakręcić w Lublinie. 


Byliście kiedyś w Lublinie ? 
Buziaki,
M.

Ten o albumie w deseczki.

Tak jak obiecałam, tak i robię. Dzisiaj opowiem dokładniej o albumie, którego troszeczkę pokazałam Wam w weekendowych DIY w części o okładkach, zapraszam!


Znam siebie i tempo mojej pracy, a także wiem ile ostatnimi czasy zajmowało mi zrobienie czegokolwiek nie związanego z uczelnią, dlatego za tworzenie tego konkretnego albumu zabrałam się już pod koniec marca, tak aby zdążyć na urodziny Ani w maju. Już w wielkanoc będąc w domu przekopałam komodę z serwetkami i po długich poszukiwaniach wykopałam między innymi to cudeńko w deski. Ania jest moim niezastąpionym konsultantem jeśli chodzi
o detale w albumach czy ocenę mojej pracy dlatego chciałam aby ten album był wyjątkowy, aby był dopieszczony i dopracowany i chociaż w taki sposób wyraził moją wdzięczność dla niej właśnie za pomoc, wielokrotne doradzanie i pomysły które wykańczały moje prace.

Używając małego podstępu, który Ania pewnie zwietrzyła na kilometr, podsunęłam jej kilka wzorów serwetek, aby pomogła mi wybrać coś do 'zamówienia'. Było tam kilka wzorów bardzo vintage - w stylu Ani, i trochę ku mojemu zaskoczeniu, ona wybrała te deski. Nie ukrywam, że były one dla mnie wielkim wyzwaniem, ponieważ nie miałam kompletnie pojęcia co do nich dodać. Przerobiłam naprawdę wiele innych serwetek, aż wreszcie coś mnie podkusiło i sięgnęłam po papiery, ten którego użyłam, wpadł w moje ręce kilka dni przed naszym spotkaniem, dlatego miałam mało czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik, ale nie ubolewam nad tym faktem, ponieważ efekt końcowy jak dla mnie jest bardzo fajny.


 







Jak możecie zauważyć część kartek jest ozdobiona, a część specjalnie zostawiłam pustą. Na początku chciałam stworzyć album z jednej kolekcji papierów pasującej do siebie wzorami
i stronami w jednym kolorze, ale po namyśle postawiłam na różnorodność. Nie chciałam aby album był stricte wakacyjny czy podróżniczy, tylko chciałam alby nowa właścicielka sama zdecydowała czy chce przeznaczyć go na zdjęcia z konkretnego miejsca, okresu czy powklejać tam przypadkowe zdjęcia. Strony są jakoś powiązane ze sobą kolorystyką, ale każda jest inna, kierowałam się troszeczkę smash bookiem, z tą różnicą, że tu częściowo można samemu nadać wzór na danej stronie. 






 


Niezmiennie moją ulubioną częścią albumu są  wszelkiego rodzaju zakładki i kieszonki, to one urozmaicają album i czynią go bardziej ciekawym, a zarówno właściciel albumu jak i oglądający mają zabawę z ukrywania, a później z odkrywania kolejnych zdjęć w różnych miejscach. 
Jak już wspominałam na początku posta, chciałam aby ten album był dopieszczony i wyjątkowy, dlatego wykorzystałam tu różnego rodzaju zakładki i kieszonki, tworzenie ich i wymyślanie sprawiło mi niemałą frajdę.

 


I tak oto prezentuje się cały albumik, którego obie okładki zdobią niezastąpione motyle, mam nadzieje, że będzie dobrze służył nowej właścicielce! 

Co myślicie? 
Buziaki,
M.


Ten o studiach.

 Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że mam już wakacje, oficjalnie będę mogła to powiedzieć dopiero 15 lipca. Ale w tym momencie nie chce się skupiać na oficjalnej czy nieoficjalnej wersji, ale chce się skupić na samym fakcie, że pierwszy rok studiów już za mną. 
 Nigdy specjalnie nie kryłam się z tym, że na studia iść nie chciałam, a przynajmniej nie w tym roku. Czy żałuję swojej decyzji ? Nie. Czy do końca jestem zadowolona ? Nie. 
 7 lipca, czyli dokładnie rok temu, napisałam, że mam 18 lat  i nie potrafię się zdecydować,
a dorosłość ssie. W tym momencie mam lat 19, nie potrafię się zdecydować, a dorosłość dalej ssie - w tej kwestii się nic nie zmieniło. W takim razie co się zmieniło ? 
Zmieniło się moje podejście.  
 Z jednej strony nie chciałam studiować czegoś dla samego studiowania i posiadania papierka, a z drugiej strony nic szczególnie nie przykuło mojej uwagi, więc tak właśnie padło na architekturę krajobrazu, która poniekąd wiąże się z tym co lubię robić - z tworzeniem. 
 Po pewnym czasie zaczęło mi się to nawet podobać - projekty, tablice inspiracji, nauka
o zwierzątkach czy zasady projektowania. Na zajęcia chodziłam uśmiechnięta i naładowana pozytywną energią. Niejednokrotnie było ciężko - np z rozszerzoną matematyką, ale się nie poddawałam. W sumie nawet nie zauważyłam, kiedy nadeszła sesja i kiedy było już po, i sama siebie zaskoczyłam kiedy z matematyką poszło mi tak dobrze. 

Drugi semestr był krótki i intensywny, można powiedzieć, że trochę przytłaczający
i pozwoliłam sobie za bardzo zwolnić
i wyluzować. Końcówka była ciężka, przestałam się wyrabiać z terminami i zawaliłam parę spraw na własne życzenie, ale otrzymałam wielkie wsparcie i doping od bliskich mi osób, co pozwoliło mi pozbierać się do kupy i ogarnąć całą sytuację - w efekcie po kilku małych potknięciach wyszłam na prostą, a do mojego indeksu trafiły całkiem fajne oceny. 
 Początkiem roku akademickiego zostałam wybrana starościną roku, co pozwoliło mi doświadczyć studia pod trochę innym kątem - nie zliczę wszystkim meili i telefonów wymienionych z wykładowcami i dziekanatem, papierków, informacji czy rozmów z Panią
w dziekanacie, ale powiem Wam, że to całkiem fajne doświadczenie. Niejednokrotnie czekając na listę z ocenami słuchałam narzekań wykładowców czy też mogłam z nimi porozmawiać od tak - na inny temat niż przedmiot który wykładają, i tak okazywało się, że facet, który jest zawsze 'sztywny', tak naprawdę ma całkiem fajne poczucie humoru, jest otwarty na propozycje studentów i bardzo chętnie przeniesie nam zajęcia przed świętami, żebyśmy mieli więcej wolnego, a Pani, która wydaje się być 'zimna
i oschła', tak naprawdę jest bardzo sympatyczna i po cichutku naciąga nam czasami punkty z kolokwium.


 Mój kierunek nie jest licznym kierunkiem, nie ma nas sto czy dwieście osób, zaczynało nas raptem pięćdziesiąt kilka osób, a do końca dotrwało trochę ponad trzydzieści. Nigdy nie miałam problemu z poznawaniem ludzi, tak i tu szybko znalazłam osoby z którymi spędzałam czas. Wiadomo, czasami wybiera się dobrze, czasami źle i nawet jeśli na początku nie do końca wybrałam dobrze, tak z czasem zostały przy mnie osoby z którymi świetnie się dogaduje, możemy sobie ufać, fajnie spędza nam się czas, pomagamy sobie, wzajemnie się wspieramy
i dopingujemy. Nie zabrakło zawistnych, bezczelnych i bezmózgich osób, które za swoją porażkę obwiniają Ciebie, zamiast szukać problemu w swojej osobie, a kiedy Ty się potkniesz, śmieją się za plecami i cieszą z Twojego niepowodzenia. Ale wiecie, karma wraca, a do studiowania jednak trzeba dorosnąć i dojrzeć w pewnym stopniu. Biorąc wszystko do siebie i płacząc z najdrobniejszego powodu daleko nie zajdziemy.

Studiowanie w pewnym stopniu jest fajnym doświadczeniem, nauczyłam się wielu ciekawych rzeczy, mój poziom rysowania znacznie się poprawił, poznałam wiele ciekawych ludzi, miałam okazje robić różne rzeczy w ramach koła naukowego i zobaczyłam kilka fajnych miejsc. Ale studia to też wyrzeczenia, zmęczenie i ciężka praca, dlatego nie jest to dla każdego. 

Czytając ponownie mój post z poprzedniego roku, dalej nie potrafię odpowiedzieć sobie na nurtujące mnie wtedy pytania. Nie wiem czy dobrze wybrałam idąc na studia, na ten kierunek, wyprowadzając się... ale tak jak pisałam na początku - zmieniłam podejście, i chociaż nie potrafię się zdecydować, a dorosłość ssie, to chyba teraz jestem odważniejsza i pewniejsza
w swojej decyzji, że chociaż trochę błądząc i stąpając po omacku, z całą moją niepewnością, chce podejmować decyzje, dobre czy złe, ale chce,żeby były moje, niewymuszone i nie dlatego, że tego wymagają ode mnie ludzie. 

Pierwszy rok studiów już za mną, i z niecierpliwością czekam na kolejny. 
Buziaki,
M.
Subskrybuj: Posty ( Atom )

Instagram

Archiwum

  • ►  2018 (17)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2017 (56)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (9)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (5)
  • ▼  2016 (75)
    • ►  grudnia (25)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (6)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (7)
    • ▼  lipca (7)
      • Ten o Wolverhampotn.
      • Ten o kartce ślubnej.
      • Ten o marzeniach.
      • Ten o kartce urodzinowej z motylem.
      • Środy wspomnień: ten o pierwszej wizycie w Lublinie.
      • Ten o albumie w deseczki.
      • Ten o studiach.
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (5)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2015 (44)
    • ►  grudnia (24)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (4)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2014 (19)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (120)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (5)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2012 (99)
    • ►  grudnia (24)
    • ►  listopada (44)
    • ►  października (29)
    • ►  września (2)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Distributed By My Blogger Themes | Designed By BThemez