Kolejnym naszym celem była Tarnica (1346,2 m), czyli najwyższy szczyt polskich Bieszczad. Po ostatniej naszej wycieczce byłam bardziej przygotowana, ale zupełnie nie spodziewałam się takiej ilości schodów... Było ich naprawdę sporo... 100? Może nawet 200? Przez co droga na szczyt była niekiedy dość nużąca i mogło by się wydawać nieskończona.
Na Tarnicę wchodziliśmy z Wołosatego i tak jak ostatnio - schodziliśmy w Ustrzykach Górnych. Wybierając szlaki zawsze staramy się wybierać trasę tak, aby nie schodzić tą samą drogą. Chcemy zobaczyć więcej i jakoś urozmaicić sobie widoki i czas. Tym razem droga powrotna wiodła przez Szeroki Wierch. Z Tarnicy zeszliśmy na przełęcz (1275 m n.p.m.), (od której pochodzi nazwa góry), a stamtąd przez Tarniczkę (1315 m), czyli najwyższą kulminację Szerokiego Wierchu, do Ustrzyk.
Początek szlaku. Od prawej: Tarnica, Przełęcz, Tarniczka |
Pomimo iż Tarnica stanowi najbardziej atrakcyjny punkt widokowy w polskich Bieszczadach, zarówno na szlaku jak i już na górze nie było dużo ludzi. Na głównej kulminacji, oprócz wspaniałej panoramy najbliższych grzbietów (gdzie w pogodne dni można dostrzec między innymi Tatry), znajduje się też żelazny krzyż ustawiony w 1987 r., upamiętniający pobyt
ks. Karola Wojtyły 5 sierpnia 1953 r.Schody prowadzące na przełęcze, Tarnice i Tarniczkę |
Cała trasa miała około 13km, ale ze względu na mamine kolano schodziliśmy bardzo wolno. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... widoki po drodze były równie piękne co na górę
i u góry. Większość drogi szliśmy po połoninie, a dopiero pod koniec trasy weszliśmy w las. Niestety nie załapałam się na zachód słońca, ale wierzę, że jeszcze mi się uda zobaczyć słońce zachodzące za wierzchołkami gór...
Niech świat pędzi dalej...
a tu niech zmieniają się tylko barwy pór roku...
|
Miłego tygodnia!
Buziaki,
M.
Ale widoki!
OdpowiedzUsuń