Pages

  • Strona główna
  • O mnie
  • Kontakt
Martosława

Witaj!

Witaj!
Marta, stawiająca swoje pierwsze kroki w dorosłości studentka architektury krajobrazu w Lublinie. Pochodzi ze śląska, a dokładniej z Jaworzna. Urodzona 19 października 1996 r. Uwielbia podróżować, czytać książki, fotografować, i namiętnie oglądać seriale. W życiu codziennym towarzyszy jej muzyka, wyobraźnia i kapryśna kotka imieniem Kluska. W czasie wolnym tworzy listy, albumy, czy inne handmadowo - scrapbookingowe stwory. Uważa, że jedyne co nas ogranicza to nasza wyobraźnia, a pojęcie 'beztalencia' praktycznie nie istnieje. Na swoim blogu pisze o sobie i o wszystkim co ją cieszy. Pokazuje swoje życie, inspiracje, hobby, twórczość. Ma nadzieję, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i nie uśnie po pierwszej linijce tekstu ;)

Obserwatorzy

Home Friends
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Friends. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Friends. Pokaż wszystkie posty

Ten o Wrocławiu



Są takie miejsca, które pomimo bliskiej odległości, nigdy nie są po drodze. Dla mnie takim miejscem był Wrocław - miałam okazję być tam tylko raz i to przejazdem, dlatego byłam bardzo zadowolona kiedy nadarzyła się okazja do spędzenia w tym mieście weekendu.

Koniec wakacji nie rozpieszcza jeśli chodzi
o pogodę, ale mimo burzowej aury razem
z przyjaciółmi wsiedliśmy w auto
i wyruszyliśmy w drogę. 

W sobotę rano ruszyliśmy na podbój Wrocławia, i pomimo deszczu, spacer był bardzo udany! Zaopatrzeni w parasole
i (nie)przemakalne buty odhaczaliśmy kolejne miejsca z listy 'do zobaczenia'. 

Nasz entuzjazm jednak szybko opadł, kiedy okazało się, że przeceniliśmy nasze możliwości
i jednak nie byliśmy aż tak dobrze przygotowani na deszcze. W oczekiwaniu aż pogoda się trochę uspokoi postanowiliśmy wjechać na skytower, i chociaż widoczność była prawie zerowa, to 'coś tam' udało się zobaczyć. 


Już w trochę lepszych humorach, ale przede wszystkim trochę wysuszeni postanowiliśmy zwiedzić hydropolis, ale tam, udaliśmy się już tramwajem. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze
o most tumski, i wyspy, gdzie chociaż na chwilę przestało padać.

Ja chciałam iść do hydropolis głównie ze względu na wodną kurtynę, na której z wody formowały się różne kształty, a całość była pięknie podświetlona - wyglądało to wspaniale! Samo hydropolis jednak nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia, jeśli porównywać by go do centrum nauki Kopernika czy centrum nauki Leonarda Da Vinci. 





W niedzielę na szczęście przestało padać,
a idealnie się to złożyło z naszymi planami na zwiedzanie zoo. Pogoda dopisała idealne
i większość dnia spędziliśmy spacerując między boksami obserwując zwierzęta,
a najbardziej oczarowały mnie żyrafy, które wręcz uwielbiam! 

Cieszę się, że przed powrotem na studia mogłam się zresetować z przyjaciółmi, ale mam też nadzieję, że uda nam się odwiedzić do piękne miasto w dużo bardziej sprzyjających warunkach i obejrzeć wszystko jeszcze raz - tym razem na spokojnie i nie uciekając przed deszczem. 

Mieliście kiedyś okazję zwiedzić Wrocław? 

Buziaki,
M.

Ten o kartce z łapaczm snów.

 

Pozostając w tematyce handmadeowej, dzisiaj mam dla Was kartkę urodzinową, którą robiłam dla mojej przyjaciółki Natalki. Jest to kartka wykonana w listopadzie, ale nie wiedzieć czemu, post z ów kartką gdzieś się wtedy zawieruszył. Przez pewien czas miałam fazę na kartki, które skupiały wzrok na jednym elemencie, a wokół niego było dużo cosi, takich jak potargana tekturka, koronki, wstążki, czy inne papiery. Kartkę urodzinową w tym stylu pokazywałam tutaj, a wszystko zaczęło się od ślubnej kartki, którą możecie zobaczyć tutaj. 

Tutaj główną rolę gra mini łapacz snów, który kojarzy mi się z naturą, z wiatrem, delikatnością
i z wolnością, a to zaś bardzo pasuje mi do Natalki. Moim zdaniem kartka jest też dziewczęca, pomimo, że nie ma tu żadnych kwiatuszków, a kolorystyka utrzymana jest w odcieniach niebieskiego z odrobiną brudnego różu. 
Co myślicie?
Buziaki,
M.

Ten o zaproszeniu na sesję zdjęciową.



Już od czasu 18nastkowego maratonu staraliśmy się ze znajomymi kupować sobie nawzajem prezenty praktyczne, bądź takie o których wiedzieliśmy, że jubilat potrzebuje bądź planuje kupić w najbliższym czasie. Wystarczy słuchać lub dużo wcześniej podpytywać przyszłego jubilata
i potem nie ma problemu z kupnem prezentu. Niedawno przyjaciółka obchodziła urodziny
i większą grupą złożyliśmy się na wymarzoną sesję zdjęciową, a żeby prezentu nie dawać 'ustnie', to postanowiłam zrobić zaproszenie.

Nawet jeśli nie przeczytamy napisu, to mnie osobiście mały aparacik, który stanowi tutaj główną ozdobę, kojarzy się z dwiema rzeczami - z sesją, albo z kartką urodzinową dla fotografa. Kartka słodka i różowa, bo w końcu dla dziewczyny, a że i Ona jest słodka, to do siebie pasują.

Impreza urodzinowa była wspaniała, jubilatka zadowolona z prezentu, sesja wyszła przepięknie - czego chcieć więcej? A kartka zostanie na pamiątkę.
Co myślicie o tego typu prezentach?
Buziaki,
M.

Ten o Krakowie.

Ostatnimi czasy do Krakowa wpadałam
z krótką wizytą, częściej bardziej na noc niż na dzień, więc spacery ulubionymi uliczkami nie wchodziły w grę. Nie raz złapałam się też na tym, że większą radość sprawia mi fakt, że zobaczę moich przyjaciół którzy wyjechali tam na studia, niż samo to, że jestem w Krakowie. 

W trakcie zimowych ferii, z Lublina, przyjechałam z moją studencką przyjaciółką, dla której wizyta na śląsku jest tym, czym dla mnie wyjazd do Warszawy - dla niej to codzienność, a dla mnie wielka radość z każdej 'atrakcji'. Tak samo było w przypadku Krakowa - dla mnie to miasto to stary przyjaciel, którego odwiedzam dość często, a ona bywa tam rzadko. Miło było powolnym krokiem obejść ulicę Floriańską, rynek, Wawel
i okoliczne uliczki, usiąść na chwilę przy sukiennicach, przywitać się z Adasiem
i zrobić milionowe zdjęcie kościoła Mariackiego. 




Oprócz spaceru i spotkania z moimi znajomymi wreszcie udało nam się iść do MOCAKa! Było to moje postanowienie na rok 2016, ale nie wyszło - początkiem roku 2017 trzeba było wykorzystać okazję!

Nie jestem do końca przekonana, czy sztuka nowoczesna to moje klimaty. Może to ja jej nie rozumiem, a może jestem aż tak nieczuła na uczucia artysty, że nie potrafię tego odczytać ? Nie wiem. Mam parę elementów z wystaw, które mi przypadły do gustu i których interpretacja mi się spodobała, ale ciągle z tył głowy siedzi mi myśl, której nie mogę się pozbyć - a mianowicie, że cała ta otoczka cudowności i to jak wielu młodych ludzi chętnie odwiedza to miejsce, to w dużej mierze zasługa 'literkowej ściany', z której i u mnie nie mogło zabrakło zdjęć.


To był bardzo intensywny dzień. Cieszę się, że mogłam pokazać Amelce moje ulubione miejsca
i spędzić ten dzień zarówno z nią, jak i z moimi przyjaciółmi. Spontaniczne spotkania zawsze wychodzą najlepiej, chociaż po winie niekoniecznie najlepiej wychodzi się na pociąg!

Buziaki,
M.



Ten o wystawie. Blogmas #15

 Lubię Lublin ponieważ tutaj zawsze coś się dzieje. Wystawy, pokazy czy koncerty - nie da się nudzić. Dzisiejsze popołudnie razem
z dziewczynami spędziłyśmy na wystawie miejskiego artysty, fotografa, ale też naszego wykładowcy - Pawła Totoro Adamca. Wystawa składa się z dwóch części, ale obie robią równie mocne wrażenie. "Królowie nadbużańscy" podobają mi się ze względu na swoją surowość, za połączenie przyrody i człowieka w sposób tak pierwotny i naturalny. Są wciągające i trudno przejść obok nich obojętnie. 

Lubicie takie wydarzenia ? 
Buziaki,
M.


 Blogmas:
#1 Ten o prezentach dla NIEJ  
#2 Ten o prezentach dla NIEGO 
#3  Ten o prezentach do domu 
#4 Ten o drobiazgach dla znajomych
#5 Ten o prezentach dla maniaka fotografii
#6 Ten o kartkach świątecznych  
#7 Ten o kartkach świątecznych z motywem lampek
#8 Ten o kartkach świątecznych z wieńcami  
#9 Ten o kartce świątecznej z krasnalem 
#10 Ten o kartce świątecznej z shakerboxem 
#11 Ten o kartkach świątecznych 'na szybko'  
#12 Ten o bilecikowych karteczkach 
#13 Ten o filmach do których lubię wracać  
#14 Ten o serialach na umilenie wieczoru
 

Ten o nocy wieżowców 2016.

Przez ostatnie dni dowiedziałam się, jak ciężko jest znaleźć mieszkanie praktycznie z dnia na dzień, jak ciężko jest wrócić na uczelnie po dniach wolnych od zajęć, jak ciężko jest w ogóle przestawić się z trybu wakacyjnego na tryb uczelniany i jak ciężko jest zdobyć bilety na noc wieżowców w Warszawie.... ale się udało. Razem z dziewczynami z uczelni spędziłyśmy weekend w Warszawie i gdyby nie przeziębienie, które mnie dopadło, to wszystko byłoby idealnie. 

Nie raz wspominałam, że uwielbiam wszelkiej maści wieże czy punkty widokowe, a możliwość wejścia na dachy czy najwyższe piętra Warszawskich drapaczy chmur brzmi super! Przebrnięcie przez system płatności graniczyło
z cudem, ale wreszcie się udało i w sobotę
z wielką radością wjechałyśmy na Blue Tower. Widok... niesamowity! Tylko pogoda nie sprzyjała - deszcz, wiatr, temperatura poniżej zera.


Ogólnie cały weekend można potraktować jako idealną odskocznię od powracających obowiązków uczelnianych. Nocny spacer po warszawie, pyszne naleśniki, czas ze znajomymi... Październik to zdecydowanie miesiąc spontanicznych wyjazdów
i innych atrakcji, nie mogę się doczekać nadchodzących dni! 



 Buziaki,
M.

Ten o scrapbooking layout.

Od dłuższego czasu pracuję nad pewnym dość sporym projektem. Pochłania on sporą część mojego czasu, ponieważ chce aby każdy, nawet najmniejszy kawałek był dokładnie zaplanowany i wykonany. Spędziłam 2 tygodnie przyklejona do monitora, przekopując kolejne sklepy scrapbookingowe w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy, fajnych ofert i ciekawych promocji. 

 Macie czasami tak, że coś wpadnie Wam w oko, a wy już macie do tego całą wizualizacje? Na przykład widzicie piękną narzutę w sklepie 
i już oczami wyobraźni widzicie, jak leży na waszym łóżku, dookoła jest pełno poduszek, a wy na drewnianej tacy ustawiacie ulubioną filiżankę, pyszne ciacho, kładziecie książkę którą aktualnie czytacie i pstrykacie świetną fotkę na instagram. Mniej więcej tak to było u mnie, kiedy jakieś trzy miesiące temu zobaczyłam TEN papier, i tak było teraz kiedy odbierając zamówienie
w paperconcept zobaczyłam TEN papier. Od razu wiedziałam co chce
z tego zrobić, jakie umieszczę tam zdjęcia i jak to będzie wyglądać i od razu musiałam to wykonać pomimo wyżej wspomnianego projektu.

Scrapbooking layout, layout, LO, scrap, czy nieco spolszczone "elos" - wszystko oznacza to samo. Z angielskiego layout to układ, sposób rozplanowania elementów na określonej powierzchni. W scrapbookingu to jeden z podstawowych rodzajów pracy. LO to jedna ozdobiona strona, stanowiąca najczęściej zamkniętą całość, opowiadająca jakąś historię. Najczęściej głównym elementem layoutu jest zdjęcie wokół którego opowiadamy historię. Często layout ma tytuł, motyw przewodni czy motto. W tego rodzaju pracach ważne jest też tło – ma uwydatniać zdjęcie, ale nie odciągać od niego uwagę. Stosowane dodatki – koronki,wstążki, guziki, ćwieki – także nie powinny przytłaczać zdjęcia. Jest to fantastyczna forma celebrowania ważnych dla nas dni, wydarzeń w życiu, czy bliskich. Sprawdzi się też jako miejsce gdzie możemy trzymać ważne dla nas pamiątki, np bilety z podróży, foldery czy muszelki.

Moje scrapy były dla przyjaciółek - dwa zupełnie różne style. Jedna praca miała być naturalna,
w ciepłych barwach, z naturalnymi dodatkami, a druga delikatna, romantyczna i pudrowa. 



 

Bazą jest papier DpCraft z kolekcji Tenderness. Wokół zdjęcia są umieszczone kawałki papierów scrapbookingowych w podobnej kolorystyce, papier w tłoczone kropki, kawałki koronek i tiulu. Napis z tektury z efektem ombre wpasowałam na wzór zwijającej się wstążki z tła. Półperełki, motylki i ażurowe serduszka dopełniły przestrzeń na pracy, ale nie przytłoczyły jej.





W tle papier We R - Shine - Essential. Wokół zdjęcia tektura, papier scrapbookingowy i papier
w tłoczone kropki, a także małe próby z pastą strukturalną. Drewniany spinacz, ratanowe patyczki i lniane róże. Oprócz tego samego zdjęcia, prace łączy napis z efektem ombre.

Obie prace są od tyłu usztywnione kartonem, a także mają przymocowane sznureczki umożliwiające ich powieszenie.

Co myślicie? 
Buziaki,
M.

Ten o przerwie świątecznej. Blogmas #18

Nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień. 18 Grudnia, piątek, godzina 5:30. Budzę się z podkrążonymi oczami, w końcu spałam niespełna trzy godziny. Prysznic, śniadanie, ogólne ogarnięcie, dopakowywanie ostatnich rzeczy i szybki marsz na przystanek. 25 minut później jestem już na dworcu. Nerwowe czekanie, sprawdzanie tablicy, wsłuchiwanie się w komunikaty nadawane przed głośniki. Jest! wreszcie słów kilka
o pociągu relacji Lublin - Wrocław główny przez Katowice. Zmiana peronu, ale pociąg będzie punktualnie. Szukanie peronu, odpowiedniego toru i wreszcie wagonu. Pociąg podjeżdża, nerwowa walka z walizką - jakoś trzeba ją wcisnąć do tego cholernego pociągu! Miła pani mi pomogła, udało się, ale... to nie te drzwi - przedział jest na drugim końcu wagonu. Kolejna walka
z walizką, tym razem przeciwko wąskiemu korytarzu. Jest, nareszcie. Miła pani ciągle idzie za mną, o, mamy razem przedział. Godzina 8:00 - jeszcze 14 minut do odjazdu, spędzamy ten czas na miłej pogawędce. Do pociągu wsiada coraz więcej ludzi, w przedziale robi się tłoczno, moja walizka jest za ciężka, żeby wpakować ją na te przeklęte kosze u góry - trudno, jakoś się ciśniemy. Emeryci, kochani emeryci na dzień dobry robią awanturę o miejsce a i tak robią inaczej, trudno, to emeryci. To wszystko wyjaśnia. Ruszamy, przedział prawie pełny. Mijają pierwsze 2 godziny,
w przedziale tłoczno i duszno, wsiada ósma osoba, Ukrainka nie wytrzymuje i wychodzi na korytarz - tam spędza resztę podróży. Rozładowany tablet - koniec serialu, do końca podróży 2 godziny które przesypiam. 11:20. Budzę się w Zawierciu, lekko zdezorientowana szybko orientuje się w sprawie i zaczynam zbierać zabawki. Dąbrowa górnicza, Sosnowiec, zaraz Katowice. Panowie z przedziału pomagają mi wynieść walizkę, jeden z nich wysiada ze mną oferując pomoc z walizką. 12:00. Tłok i zamieszanie na dworcu, labirynt podziemnych przejść między peronami, między galerią a placem Andrzeja, błądzę, szukam, znalazłam, idę na plac. Nareszcie, mogę odpocząć na ławce. Czekam na mamę, jest, spóźniona, trudno. Szybka wizyta w sklepie
z rzeczami do scrapbookingu, przebijanie się przez korek do pracy, herbata, drugie śniadanie, plotki, ploteczki. 15:00. 16:00. Jest tata, nareszcie. Jedziemy do domu. Coś koło 18... nareszcie, wchodzę do domu, kot przybiega i łasi się do nóg. Jestem w domu. Nareszcie. Można odpocząć. 

I tak mi minęła znaczna część dnia w wielkim skrócie, Było nerwowo, ale co tam, kiedy wreszcie można się wyspać we własnym łóżku. Wieczorem zmęczona po podróży już miałam iść spać, ale co to to nie, jeden telefon od moich dziewczyn i już mogłam być pewna, że nici z wcześniejszego pójścia spać. Przynajmniej wiem, że mam wspnaiałe przyjaciółki ♥ 
Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, ale świadomość, że najbliższe dwa tygodnie będą wolne, niweluje wszelkie smutki i niedogodności :D

Spokojnej nocy!
Buziaki,
M.

Blogmas:  
#1 Ten o warsztatach decoupage. 
#2 Ten o świątecznych prezentach dla NIEJ cz.1.  
#3 Ten o świątecznych prezentach dla NIEJ cz.2.
#4 Ten o świątecznych prezentach dla NIEGO.
#5 Ten o świątecznych prezentach dla serialowo - filmowego maniaka.
#6 Ten o świątecznych kartkach.
#7 Ten o handmade'owych prezentach świątecznych
#8 Ten o antystresowych kolorowankach dla dorosłych. 
#9 Ten o tym, dlaczego lubię zimę.  #10 Ten o tym jak zrobić okładkę decoupage.
#11 Ten o talarkach z żurawiną
#12 Ten o aniołkowym zeszycie.
#13 Ten o notesach. 
#14 Ten o świątecznej kartce.  
#15 Ten o ostatnich dniach.
#16 Ten o kole naukowym.  
#17 Ten o pakowaniu.  
Subskrybuj: Posty ( Atom )

Instagram

Archiwum

  • ▼  2018 (17)
    • ▼  listopada (2)
      • Ten o wycieczce do Londynu
      • Ten o wyjeździe do Brighton
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2017 (56)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (9)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2016 (75)
    • ►  grudnia (25)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (6)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (5)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2015 (44)
    • ►  grudnia (24)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (4)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2014 (19)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (120)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (5)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2012 (99)
    • ►  grudnia (24)
    • ►  listopada (44)
    • ►  października (29)
    • ►  września (2)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Distributed By My Blogger Themes | Designed By BThemez